niedziela, 19 sierpnia 2012

z a p a c h . k r w i (04)

Po kilku godzinach drogi zaczęły ją boleć nogi. Była zła, że jej towarzysz, niedoszły porywacz, nie jest żywiołakiem powietrza, mogliby się szybciej przemieszczać, zamiast tego pozostaje tradycyjny sposób męczenia stóp.
- Jesteś aniołem, prawda? - Zapytała dość głupio, mógł to uznać za pytanie retoryczne, ale jednak odpowiedział kiwnięciem głowy.
- To skoro nim jesteś, to masz skrzydła?
Spojrzał na nią zirytowanym wzrokiem. Co prawda zdawał sobie sprawę, że ludzie mogą być ciekawscy, ale żeby żywiołak taki był?
- Bo widzisz, chyba dotarlibyśmy szybciej, gdybyś ich użył.
- I może mam cię jeszcze trzymać w szponach jak ptak ofiarę, co?
- Mogę się sama trzymać. A jeśli Ci to nie pasuje...
- Jeszcze uciekniesz. Bo ja wiem, jakie są te kobiety na ziemi.
I z jego ciała wytopiły się skrzydła, nie były śnieżnobiałe, tylko szare, prawie czarne. Jego ślepia zrobiły się takie łagodne, wrażliwe na najmniejszy ruch. Spojrzał na nią, a pod nią ugięły się kolana, otworzyła tylko trochę ze zdziwienia usta.
- I mając coś takiego ty używasz nóg? - Zaśmiała się i spojrzała gdzieś w dal, byle by tylko nie zobaczyć jego oczu jeszcze raz, bo kto wie, może nawet zrobiła się czerwona?
Objął ją lekko w pasie i oderwał się od ziemi. Teraz faktycznie będzie szybciej.
Hellion był otoczony mgiełką, jednak gdy się przez nią przebiło zauważyło się czarne budynki, które nie wyglądały wcale na wytwór barbarzyńców, a na dokładne budowle pokazujące, że Hellion jest w rzeczywistości spokojniejszym miejscem niż Eter.
To niezdrowe.Razem cierpicie,
cierpienie wbija się coraz głębiej,
w tym przypadku czas nie leczy ran, zakończcie to.



Do pomieszczenia weszła Bercka, leniwie rozglądając się po wszystkich tu obecnych. Była szczupłą, wysoką kobietą o długich, ciemnorudych włosach do połowy pasa spiętych w staranny kucyk. Na biodrach zawiązaną miała spódniczkę ze skóry jakiegoś zwierzęcia, zwisającą za kolana z wcięciami na bokach, przy najmniejszym ruchu odsłaniała co nieco, jednak nigdy nie za dużo.Top także był skąpy, jednak obcisły, zaczynający się pod piersią a kończący głęboko wciętym dekoltem. Damski  strój zakonu wyróżniał się szczególnie, gdyż więcej tu było mężczyzn niż kobiet. Razem było ich chyba...no jedna była, pomijając służki, które odziane zazwyczaj chodziły w błękitno-białe lniane suknie. Mężczyźni mieli takie same stroje, czyli czarne, skórzane spodnie i płaszcze. Chociaż w tym też wyglądali.. całkiem.
- Scott - rudowłosa od razu podbiegła do chłopaka, chociaż była o kilka lat starsza, wcale nie wyglądała przy nim tak źle. Poczochrała jego blond włoski, aż stały się jeszcze bardziej roztrzepane niż zwykle.
- Bercuś, podejdź ty tu do mnie - Rig musiał sprowadzać do siebie kobiety czymś innym niż słodkim urokiem młodzieńca jak Scott, bo ten już mu wygasł. Musiał używać sprytu.
Czarnooka wyciągnęła tylko szablę, którą posługiwała się zręcznie i przystawiła Rig'owi do jego drżącego gardełka.
- Nigdy nie lubiłem kobiet twojego pokroju, ale muszę przyznać, że nie zmieniłaś się ani trochę, a i coś bijącego w mojej piersi nadal jest w połowie twoje...drugą połowę oddaje światu, na rozszarpanie - puścił jej oczko, ona zaś tylko wzdrygnęła się i schowała szablę.
- Stary...menel - szepnęła najciszej jak mogła. - No to co, słyszałam, że ktoś tu nam zawinął małą Raby - wyszczerzyła ząbki. - I co zamierzacie zrobić? Odbić ją? A gdzie ona się właściwie znajduje?
- No...w Hellionie - mruknął cicho Scott, na co wszyscy uśmiechnęli się fałszywie.
- Kto wyprawia pogrzeb? - Werret zapytał się smutnawo, jednak Rig zareagował na to śmiechem, przez co i młody się trochę zdenerwował.
- Jeśli nie pomożecie jej odbić, sam to zrobię - odezwał się w końcu dość poważnie, nie jak zwykle.
- Chyba nie zamierzasz powiadomić Eteru, prawda? Mały! - Bercka warknęła tylko na niego z groźną miną - Zakonu narażać nie będziemy, ale ja Ci pomogę. Chodzi o pomoc cywilom, czyż nie?
- Czy ja wiem, czy ona się zalicza do tej grupy - Rig kaszlnął - ale pomogę.

Jestem pewien, że pójdę do nieba,
bo w piekle już byłem
.

Udali się do Eteru, a tam jest trochę trudniej się dostać, niźli do zamku Zakonu. W Eterze Rig nie ma za bardzo znajomości, a nawet jeśli ma, to nie są one pozytywne w żadnej interpretacji.
Eter był za to z pozoru wesołym miejscem, do prawie wszystkich budynków prowadziły drogi zbudowane z białych kamyków idealnie dopasowanych do siebie, trawa była delikatnie okryta szronem i otoczona mgiełką. Mimo to nie było zimno, widok był przejrzysty, wiedzieli, gdzie mają się udać. Do sali audiencyjnej. Mijając krużganek i domy mieszkalne, które trafniej mogłyby się nazywać kwiatami ze względu na ich kształt, trafili przed wrota do posiadłości Laro Wiesit, czyli syna stwórcy, władcy Eteru. Widząc zlodowaciałą tabliczkę z jego napisem Knihowi zrobiło się słabo, przeszli przez drzwi, udając się prostym korytarzem, także oszronionym; ciało Riga zaczęło pulsować, nadmiernie się pocić, dostał lekkich konwulsji. Bercka spojrzała na niego, jednak uznała, że tak reaguje na zimno, a Eter taki już był. Zdziwiła się, że nie było żadnych strażników. Wchodząc poczuła nagły powiew wiatru. Piękna blondynka w długiej sukience nagle zmieniła się w potwora z długimi zębami i wymalowaną nienawiścią na twarzy. Rzuciła się ona prosto na Rig'a rzucając go na ziemię.
Scott zareagował szybko, wyciągnął miecz i jego masywną, płaską częścią odepchnął dziewczynę od Kniha, tym samym stając przed nim w jego obronie.
- Czuję...krew - Bercka usłyszała szept za sobą, szybko złapała za szablę i odwracając się machnęła, jednak nic tam nie mogła znaleźć. Słodki, dziewczęcy głos dudnił w jej uszach tworząc ogłuszające echo, wybiegła na środek sali, jednak to nic nie pomogło.
Ugryzła go w miecz, nie chciała puścić, chciała go rozerwać na kawałki. Zęby były bardzo ostre, jednak na mieczu został tylko lekki ślad po nich, Scott wiedział, że musi być czujny, że ona nie może się do niego zbliżyć, bo jej zęby zatopią się w jego ciele i skończą z nim raz na zawsze. Wycelował w jej brzuch, jednak ona zmieniła swój stan skupienia na ciekły, miecz trafił w dziurę w jej ciele tym samym nie dokonując nic konstruktywnego. Wtedy poruszył mieczem w bok, jednak ciało robiło w sobie luki. Czuł, że gdyby nawet w nią trafił, nic by to nie zdziałało, gdyż ciało miała w tej chwili galaretowate.
Oboje nie byli w dobrej sytuacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy